Dzień 3. Jeszcze Jerozolima

Zaczynamy od Yad Vashem. To dość daleko, najpierw myśleliśmy żeby jechać rowerami, ale w końcu stanęło na tramwaju. Jest ładny i nowoczesny, i jedzie spod domu prosto do muzeum. Czy to był dobry wybór – chyba nie… Po zwiedzeniu przejmującej wystawy poszliśmy pieszo w stronę centrum. Wydawało się, że to nie jest daleko. I właściwie nie było, ale spacerowanie w nawet niedużej grupie ma to do siebie, że trwa i trwa… Do muzeum narodowego szliśmy dobrą godzinę. Jedyna przewaga spaceru to chyba to, że gdybyśmy jechali rowerami, na pewno nie dojrzelibyśmy (a ściślej – nie usłyszeli) pary żółwi urządzających wyścigi w wysokiej trawie. Rezultat wędrówki był taki, że gdy dotarliśmy do muzeum, było już na tyle późno, że nie opłacało się wchodzić. Nie za te pieniądze w każdym razie. Bilet kosztuje naprawdę dużo – 50 szekli (45 zł). Co jest w środku – nie wiem, z wyjątkiem zwojów z Qumran. Ale tylko dla nich wszedłbym… Tyle że zostało pół godziny do zamknięcia, bo dziś piątek, zamykają o 14. Trudno – może jutro, a może następnym razem – postanawiamy. Czytaj dalej Dzień 3. Jeszcze Jerozolima