Dziś kolejny dzień walki z wiatrem. Codzienna rutyna: jedziemy, jemy, jedziemy, robimy sjestę, jedziemy, jemy, jedziemy, nabieramy wodę, jemy i idziemy spać – nuda Panie, nuda.
Zrobiliśmy dziś 85 km, bo chcieliśmy wyjechać za Boromo. Chcemy zobaczyć słonie, które, ponoć, tędy chodzą. Udało się wydostać poza miasto, chociaż jesteśmy bardzo zmęczeni. Przekraczamy nurt Czarnej Volty (znanej również pod nazwą Mouhoun) i rozbijamy obóz u progu parku narodowego. „Polowanie na słonie” udało się połowicznie, ustwiamy kuchenkę w wyschniętym śledzie słonia, ale świeżych śladów nie znajdujemy. Może jutro…