Trzeba wsiąść na rowery. Ojej, jak ciężko! Prawie tygodniowe lenistwo nie wpłynęło dobrze na nasze morale. A przed nami tylko dzień jazdy, potem dwa dni w Ouagadougou, gdzie czeka nas kolejny, tym razem przymusowy postój, bo musimy wyrobić sobie kolejne wizy. Dopiero później, gdy wyruszymy z Ouaga, będziemy musieli wdrożyć się na nowo w podróżniczą codzienność. Przed nami ponad tysiąc kilometrów do Cotonou. No właśnie…
Zamierzaliśmy zakończyć drugi etap podróży nad Zatoką Gwinejską, powiedzmy w Cotonou, i tam symbolicznie rozpocząć kolejny etap naszej wyprawy, prowadzący wzdłuż oceanu. Ale wygląda na to, że z tą jazdą wzdłuż oceanu nie będzie tak łatwo, jak by się mogło wydawać. Spójrzcie na mapę. Właściwie zaraz za granicą Beninu i Nigerii zaczynają się przedmieścia największego i jednego z najokropniejszych miast kontynentu – Lagosu. Jest to miejsce, którego – jak zgodnie twierdzą wszystkie źródła – należy się wystrzegać. I to przykazanie obejmuje w zasadzie całe południe kraju. Ale Nigeria nie ma najlepszej prasy nie tylko dlatego, że biali są tam często obiektem ataków o charakterze kryminalnym, ale również dlatego, że stała się polem zaciętych walk o charakterze religijnym (tak piszę ze świadomością, że to uproszczenie). Walki te obejmują zwłaszcza północne stany. Do niedawna angażowały wyłącznie strony konfliktu (chrześcijan i muzułmanów), ale wydarzenia ostatnich dni pokazują, że biali niestety nie mogą się już czuć bezpieczni na północy kraju.
W tej sytuacji, nie mogąc się zdecydować, czy wolimy jechać raczej przez kryminalne południe, czy może przez wojującą północ, mieliśmy ochotę w ogóle Nigerię ominąć, a to mianowicie w ten sposób, że z Cotonou lub Porto Novo chcieliśmy dostać się na statek, którym dopłynęlibyśmy bezpośrednio do Douali w Kamerunie. Ale kilka czynników wpłynęło na to, że aktualnie skłaniam się do odwiedzenia Nigerii. Oto one. Pierwszy, ekonomiczny. Wygląda na to, że wiza Nigerii kosztuje znacznie mniej, niż sądziliśmy. Jeśli zamiast 175 dolarów, o których słyszeliśmy, rzeczywiście zapłacimy za nią 40, jak by to mogło wynikać z analizy strony internetowej nigeryjskiego rządu, to jest to argument przemawiający za odwiedzeniem kraju. Drugi, kulturowy. Od dwóch miesięcy przedzieramy się przez dawną Afrykę francuską ze wszystkimi konsekwencjami tegoż. Oczywiście nie mamy nic przeciwko bagietkom, ale miła odmiana klimatu by nam dobrze zrobiła, zanim wrócimy do frankofońskiego Kamerunu, a potem RŚA (?). Trzeci, turystyczny. Nigeria jest krajem o ciekawych i bogatych dziejach i z pewnością warto by było zapoznać się z nimi na miejscu. Czwarty, związany z punktem widzenia. Kto nigdy nie był w Afryce, może mieć kłopot ze zrozumieniem, że tak naprawdę jest to kontynent bardzo przyjazny i nastawiony pokojowo. Do Europy, a już zwłaszcza do Polski, docierają wyłącznie wieści o wydarzeniach szokujących, natomiast w rzeczywistości każdy kraj żyje tu swoim życiem i swoimi problemami dnia codziennego. Piąty wreszcie powód to w miarę świeże relacje osób, które niedawno Nigerię odwiedziły, wliczając w to zwłaszcza rowerzystów.
W dalszej drodze do Beninu i przez ten kraj będziemy jeszcze starali się weryfikować te informacje, ale generalnie na dziś jestem za tym, żeby jednak przez Nigerię przejechać. Łucja na razie nie jest do końca przekonana, tym bardziej, że oznaczałoby to zapewne znaczne skrócenie nadmorskiego odcinka wyprawy (no dobrze, tak naprawdę pytanie brzmi, czy w ogóle jest sens jechać do Cotonou i nad morze). A tej przyjemności nie chciałbym jej (i siebie również) pozbawić.
Wątpliwości co do dalszej trasy również będziemy się starali rozstrzygać na bieżąco. Uwaga, to ważna informacja dla osób, które mają ochotę dołączyć do nas na ostatni etap wyprawy. Nie jest wcale oczywiste, że będzie to Etiopia! Zależy to przede wszystkim od sytuacji w RŚA i w Kongu. Ostateczne decyzje co do kierunku powinniśmy podjąć w Kamerunie. Dotrzemy tam zapewne na przełomie stycznia i lutego i to będzie w sam raz ten moment, kiedy uczestnicy ostatniego etapu powinni się rozejrzeć za biletami lotniczymi.
Aktualizacja wpisu z 28 grudnia: Zaraz ruszamy z Ouaga.