Po śniadaniu z proboszczem Innocentym, przyszło nam zmierzyć się z górami. Czapla częściowo jedzie, a na stromych podjazdach, prowadzi rower ale napęd i tak nie wytrzymuje. Po kolejnych naprawach, daje się ostrożnie jechać, więc powoli posuwamy się naprzód.
Po sjeście pokonujemy jeszcze jedną, wielką górę (jak dotąd najwyższą – 519 m. npm) i w końcu wjeżdżamy do Natitingou. Miasto robi wrażenie, a Czapli udaje się kupić tanią przerzutkę, na której pojedzie do Cotonou.