Zaliczamy wlasnie nasz pierwszy w zyciu coachsurfing. Ibadan to miasto pieciomilionowe, wiec zdanie sie na lut szczescia ze znalezieniem noclegu byloby malo rozsadne. Przez internet trafilismy na Sahila, Hindusa, ktory tu mieszka i pracuje. Strzal w dziesiatke. Zostalismy nakarmieni wspanialym ryzem basmati z ziemniakami, wypilismy wiadro piwa Star, podlaczylismy sie do internetu i meldujemy niniejszym, ze zyjemy i powoli oswajamy sie z Nigeria. Aaaa, jeszcze jedno (last but not least) – wykapalismy sie w wannie! Szkoda tylko, ze wlacznik cieplej wody odkrylismy tak pozno… Ale co sie odwlecze, to nie uciecze. Zostajemy tu caly jutrzejszy dzien. Bedziemy meldowac. Dobranoc