Przeprawa przez miasto Suleja jest koszmarna, a za miastem wjeżdżamy na ohydną autostradę, ale wreszcie wyjeżdżamy na elegancką, czteropasmową autostradę do Abudży. Chcemy do niej dotrzeć jak najszybciej, więc jedziemy bez odpoczynku, nie robiąc sjesty. Upał daje się we znaki, szczególnie ciężkie jest ostatnie 20 kilometrów obwodnicy Abudży, ale w końcu docieramy i zostajemy miło przyjęci przez personel ambasady.27