Jedzie się źle, bo Czapla jest wciąż osłabiony po malarii, na dodatek, przez cały dzień, grozi nam widmo deszczu. Na szczęście wino pomaga i poprawia humor. Po południu, groźba deszczu urzeczywistnia się; przez jakiś czas jedziemy w strugach ulewy, ale w końcu dajemy za wygraną i zjeżdżamy na mijaną farmę. Prosimy o nocleg i spotykamy się z bardzo serdeczecznym przyjęciem. Gościnni gospodarze oddają nam do dyspozycji sypialnię z wielkim łóżkiem i zapraszają na kolację. Mamy też okazję zobaczyć mnóstwo zwierząt: kudu, oryksy, gnu, różne małe kozy, a nawet lamparta – niestety wszystkie wypchane.