W Ouagadougou zaczęła nam się zła passa. Historię z ekranem już znacie. Niestety to był dopiero początek problemów. Wyruszyliśmy zadowoleni i wypoczęci. „Ach, co to jest tysiąc kilometrów, pukniemy to w dwa tygodnie” – myślałem sobie, obliczając odległość dzielącą nas od Cotonou i upragnionego morza. Będzie łatwo i przyjemnie. Niestety, okazało się, że łatwo to było wcześniej. Poczynając od Ouagi zaczęliśmy regularnie łapać gumy. O ile dotąd w tej kategorii właściwie bezkonkurencyjnie prowadziła Lu, wyprzedzając mnie o trzy czy cztery kapcie, teraz zacząłem ją szybko doganiać. A Lu wcale nie chciała ustąpić. Jedna, a czasem dwie gumy dziennie stały się teraz normą.
Archiwa tagu: BUrkina Faso
Południk 0
Dziś, 31 grudnia, o godzinie 8:53 przejechaliśmy Południk Zero i tym samym, wróciliśmy na wschodnią półkulę. Od razu poczuliśmy się bliżej domu. Założyliśmy geocache na 0’0″ E, a Czapla złapał kolejną gumę – chyba przychylność afrykańskich bogów została wyczerpana.
Kochani, życzymy Wam szampańskiego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku, w którym zrealizujecie swoje marzenia, nawet te najbardziej irracjonalne, jak podróż rowerem przez Afrykę 😉
Boże Narodzenie na Czarnym Lądzie
Pewnie dawno już za Wami świąteczne uniesienia. Za nami niestety również… Ściślej, w naszym przypadku są to dwa tygodnie i niemal tysiąc kilometrów. Ale wracamy często myślami do tych chwil, które spędziliśmy w Sabou, bo były jednymi z najprzyjemniejszych, jakieśmy tu przeżyli. A już zwłaszcza w świetle wydarzeń następnego tygodnia i kryzysu, który przyszedł po nim i trwa do dziś.
A zatem święta bez śniegu, bez plugawy na ulicach i ciemności o trzeciej… Czy nadal można poczuć ich atmosferę?
Już w Bamako trafiliśmy na, uwaga! festyn bożonarodzeniowy. Był zorganizowany przez amerykańską organizację pozarządową na terenie muzeum narodowego. Niestety nie było tam ani grzanego wina, ani pieczonych kiełbasek, ani nawet kolęd, lecz wielki targ masek, figurek i innego malijskiego rękodzieła. Myśmy skorzystali o tyle, że zamiast zwykłych 2500 franków wejście do muzeum kosztowało tego dnia 1000. I chwała Bogu, bo to, cośmy zobaczyli w muzeum, z pewnością nie było warte nawet tej ceny.
Dzień za 200 ojro
Tego ranka wystąpiliśmy w charakterze ofiar czterech prób zabójstwa ze strony kierowców autobusów, którzy za punkt honoru postawili sobie wyeliminować dwoje białasów na rowerach. Wszystkie wysiłki skupili na dwudziestokilometrowym odcinku za miejscem, które obraliśmy na nocleg. Natomiast sam wjazd do Ouagadougou okazał się nadspodziewanie łatwy i hmmm, zaryzykuję słowo „przyjemny”. Zwłaszcza w kontekście tego, co opowiadał nam ojciec Marcin z Sabou – że taki ruch, że tyle motocykli itp. Czytaj dalej Dzień za 200 ojro
Dzień nudny jak cała Burkina. Jedziemy i jedziemy po nawet niezłym asfalcie, a słupki co 5 km, zbliżają nas do Ouaga. Otacza nas monotonia biednych wiosek i obojętnych ludzi, ożywiających się jedynie, gdy widzą szansę na cadeau. Dzisiejszy dystans to 83 km.
Wycieczka na kajmany
Uwaga, zarówno poniższy tekst, jak i zdjęcia zawierają treści drastyczne i w żadnym wypadku nie powinny być czytane ni oglądane przez małoletnich lub słabszych nerwowo.
W pierwszy dzień świąt rozmowa ponownie zeszła na krokodyle.
– Jeśli macie ochotę, to możemy pojechać nad zaporę, żebyście je mogli zobaczyć – powiedział ojciec Marcin.