Wzdłuż morza

Znów udało się wstać wcześnie. Pakowanie przebiega wyjątkowo sprawnie, bo, po pierwsze, nie rozstawialiśmy namiotów, po drugie, nie mamy nic na śniadanie, a po trzecie jedziemy tylko we czterech. Dziewczyny mają dość jeżdżenia na rowerach i postanowiły zrobić sobie wakacje. Zamierzają dziś złapać stopa aż do Tel Awiwu i tam zakosztować życia nocnego oraz wyspać się w hostelu. My natomiast zamierzamy cofnąć się kawałek na północ, aż do granicy libańskiej, żeby zobaczyć groty Rosz ha-Nikra, a potem jechać na południe, zwiedzając, co jest po drodze do zobaczenia. Następnego dnia po południu spotkamy się w Tel Awiwie i razem pojedziemy na lotnisko. Pożegnaliśmy się i w drogę.Trzymamy się nadmorskiej promenady. Jest przyjemnie, bo wiaterek wieje w plecy (taaaaak, niedługo będziemy tędy wracać…) i pcha nas w stronę Libanu. Stajemy na moment przy zachęcająco wyglądającej plaży (wczoraj dotarliśmy do Naharii już za późno by się kąpać), ale jeszcze jest zamknięta. Bez wielkiego entuzjazmu obiecujemy sobie, że zajdziemy tu wracając. Bulwar nadmorski się skończył, musimy jechać asfaltem, na szczęście ruch niewielki, a im bliżej granicy, tym mniejszy. Z daleka widzimy już skałę ha-Nikra. Wtedy, czekając na Pawła, wyciągnąłem bilet i okazało się, że niestety nie możemy na niego wejść do grot. Jakoś nikomu nie przyszło do głowy, żeby to sprawdzić wcześniej. Nie uśmiecha nam się płacić kilkudziesięciu szekli za przejażdżkę kolejką linową, nawet jeśli groty by miały być naprawdę fantastyczne. No ale skoro już tyle przejechaliśmy, to przynajmniej zobaczymy z zewnątrz, jak to wygląda. Wspinamy się na pojedynczą skałę wznoszącą się nad morzem. Jej szczyt obsiadło izraelskie wojsko. Tunel, którym przed wojną biegła linia kolejowa, został zabetonowany. Na stronę libańską nie można nawet zerknąć. Po morzu pływa kuter patrolowy marynarki wojennej. Fajny widok. Pewnie groty też są fajne, ale rzeczywiście kosztują kilkadziesiąt szekli, a na dodatek otwierają je dopiero za 40 minut. Zjeżdżamy więc jeszcze do podnóża skały, by rzucić okiem na starą linię kolejową i tunel. Tory już zdemontowano, ale można bez trudu zobaczyć, jak pomysłowo wykuto dla niej wąwóz w skale. Ciekawa jest historia tej kolei – z Hajfy do Akry dochodziło odgałęzienie kolei Hidżazu budowanej krótko przed I w.ś. przez niemieckich inżynierów na rozkaz sułtana, by połączyć Konstantynopol z Mekką i Medyną. Podczas II w.ś. wojsko południowoafrykańskie i nowozelandzkie wykuło tunele i przedłużyło tę nadmorską linię do Bejrutu. Zaledwie sześć lat później, w 1948 podczas wojny wyzwoleńczej tunele zamknięto i do dziś są zajęte przez izraelską armię.

Preview

Tunel pod Rosz ha-Nikra
Preview

Tory miały 1050 mm.

Drugą atrakcją u stóp skały jest stadko góralków, które wygrzewa się na kamieniach nad morzem. Robimy im zdjęcia.

Preview

Wracamy do Naharii. Nasza upatrzona plaża już otwarta, ale niestety okazuje się płatna. Szkoda, że nam tego wcześniej nie powiedzieli. Stajemy więc nad niewielką zatoczką i pomimo tabliczek „No swimming” zanurzamy się w wodzie – przy samym brzegu, bo prądy tu są bardzo silne. Co za ulga, nareszcie kąpiel! Niestety mamy świadomość, że będziemy teraz oblepieni solą i będzie się jechało jeszcze gorzej. Ale może gdzies natkniemy się na prysznice. Rzeczywiście znajdujemy je w Naharii – niedaleko miejsca, w którym nocowaliśmy (dziewczyn już nie ma, pewnie już jadą do Tel Awiwu).

Jedziemy główną „czwórką” i całkiem się nam dobrze jedzie pomimo wiatru. Wciśniemy jeszcze trochę i będziemy w Hajfie. Mijam drogowskaz w prawo – Akko – i wciskam hamulce. Na śmierć zapomniałem, że mamy jeszcze po drodze Akrę, bodaj najciekawsze miejsce na wybrzeżu! Chłopaki bez przekonania jadą za mną przez miasto. Zatrzymujemy się u progu starego miasta, już za murami z czasów wojen krzyżowych. Rzut oka i już wiem, że to będzie rewelacyjne miejsce. Dzielimy się – ja idę pierwszy z Wieśkiem, potem Paweł i Michał. Wbijamy się w labirynt uliczek. Gdyby nie GPS, zgubiłbym się po 5 minutach. Fantastyczne miasto – klimat jak w miastach syryjskich kilka lat temu. Średniowieczne kamienne mury do wysokości pierwszego piętra, a kolejne piętra – młodsze – z cegły, z innych kamieni lub zupełnie współczesne – betonowe. Całość otoczona potężnymi murami i strzeżona przez morze i zamek od tej strony, gdzie morza nie ma.

PreviewObiad pod murami Akry

Preview
Stare miasto w Akrze
PreviewDziedziniec jednego z pałaców

Preview

Miasto leży na półwyspie wcinającym się w Morze Śródziemne

Gdy Michał i Paweł zwiedzali, zdrzemnąłem się nieco, a obudziły mnie – dziewczyny, które akurat wyruszały w dalszą drogę po zwiedzeniu miasta. A więc wcale nie pojechały tak od razu do Tel Awiwu. Gdy chłopaki wrócili, ruszyliśmy w ślad za nimi. Droga teraz okropna – wielopasmowa i bardzo ruchliwa, więc korzystamy z pierwszej okazji, by za wskazaniami GPSu skierować się na mniejsze uliczki. Może i trochę skróciliśmy i uprzyjemniliśmy drogę w ten sposób, ale niestety straciliśmy też sporo czasu. Gdy więc w końcu udało nam się dotrzeć do ogrodów bahaistów, głównej atrakcji Hajfy, było pięć po piątej, a brama od kilku minut zamknięta. Możemy więc tylko popatrzeć przez kraty, a szkoda, bo na pewno warto by się było tam pokręcić. Oglądamy dwie inne atrakcje – jedyne w Izraelu metro, a raczej podziemną kolejkę linową, która jedzie po zębatych torach pod kątem mniej więcej 45 stopni, oraz German Colony – domki XIX-wiecznych osadników z Niemiec. Ładniutkie – jak w Niemczech. Postanawiamy wyjechać szybko z miasta (zmrok zapada około siódmej), robimy tylko zakupy w rosyjskim, bardzo tanim supermarkecie (ku memu wielkiemu zdziwieniu handlują tu wieprzowiną, myślałem, że w Izraelu nie ma zbytu na ten towar). Wciskamy pedały na ruchliwej wylotówce, rozglądając się za plażą. Na stacji benzynowej stajemy, by nabrać wody a tu… dziewczyny! Nie złapały stopa, całą trasę jechały na rowerach jak i my. Wygląda więc na to, że znów będziemy spać razem. Idą jeszcze sprawdzić pociągi (nie można zabrać rowerów) i autobusy (nie ma problemu). Na końcu ogromnej i głośnej plaży zjadamy porządną kolację i układamy się do snu.

PreviewPodziemna kolejka linowa

PreviewDomki niemieckich kolonistów

PreviewWspaniałe ogrody bahaistów

Preview

Ostatni nocleg w Izraelu (nie licząc lotniska)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *