W Dakarze

Pierwsze wrażenia lepsze, niż się spodziewaliśmy. Zuza mnie przestrzegała przed tłumem opadającym człowieka po wyjściu z lotniska, ale wcale nie było tak źle. Renata i Wojtek na rowerach czekali na nas przy wyjściu, wynegocjowaliśmy w miarę przyzwoitą cenę za taryfę (4000 cfa, ok. 5 eurów). Za dwa km to wprawdzie dość sporo, ale biorąc pod uwagę, że mamy tyle bagażu, to i tak nieźle. Zresztą frycowe musi zapłacić każdy – problem tylko ile. Magda, Renia i Wojtek, jak się okazało, zapłacili trzy razy tyle 🙂 Pojawił się jeszcze problem gratyfikacji za pomoc w spakowaniu bagażu do samochodu – o co oczywiście nikogo nie prosiłem – podziękowaliśmy za dobre serce, ale nie przełożyło się to na pieniądze. Pan taksówkarz też próbował być sprytny i zażądał dodatkowego tysiąca za to że musiał zawrócić i nadłożyć 800 metrów. Bezskutecznie. Nie możemy się dawać naciągać na każdym kroku, jeśli mamy przeżyć w Afryce pół roku.

Hotel przyzwoity. Raczej na plus zaliczamy, zwłaszcza że na podstawie komentarzy zamieszczonych w necie spodzidewaliśmy się czegoś znacznie gorszego. Zrobiliśmy też pierwszą wycieczkę do miasta. Wrażenia bardzo pozytywne, chociaż przewodnik – uważam – stanowczo przesadził, pisząc, że Dakarowi bliżej jest do południowej Francji niż do Afryki.

Teraz muszę kończyć. Jedziemy po wizy do ambasady malijskiej. Spróbuję coś napisać po powrocie, żebyście mogli przeczytać jeszcze przed wyjściem z pracy 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *