Wrażenia z drugiego dnia w Nigerii

No i rzeczywiście przez te wszystkie kontrole nie dojechaliśmy do Ilaro, gdzie zamierzaliśmy poprosić o nocleg w kościele. Zatrzymaliśmy się na nocleg przy wiejskim domu i tam rozstawiliśmy namiot. Pani właścicielka mówiła po angielsku („Na pewno nie zrobicie nam nic złego?”). W sumie dobry, spokojny nocleg.
Do Ilaro dojechaliśmy rano. W sumie, jak się okazało, dobrze wyszło z tym noclegiem, bo miasto jest po prostu okropne. Nie dość że ohydnie wygląda, jak wielki slums, niskie (ale betonowe) domy, wszystkie nakryte skorodowaną blachą falistą stoją gęsto jeden przy drugim wzdłuż ulic i dalej, hen, w głąb doliny. Morze rdzawej blachy, ponad które wznoszą się jak okręty olbrzymie betonowe bryły kościołów różnych wyznań. Ale to jeszcze nic, że jest brzydko. Czytaj dalej Wrażenia z drugiego dnia w Nigerii

Administracyjne perypetie

Po niemal osiemdziesięciu  dniach podróży jesteśmy nieco zmęczeni francuską Afryką i marzy nam się mała odmiana. Ja mam cały czas przed oczyma przejazd przez Kenię trzy lata temu – jaka to była cywilizacja! W niektórych miejscach można się było poczuć niemal jak w Anglii. I te fantastyczne supermarkety, zupełnie jak w Europie, a nie jakieś koszmarnie drogie i w sumie słabo zaopatrzone peweksy. Mam nadzieję, że w Nigerii też sporo zostało takich dobrych, angielskich klimatów.

Myliłem się. Czytaj dalej Administracyjne perypetie