Lecimy Ethiopian Airlines. To nie najtańsza opcja, ale doprawdy nie mieliśmy najmniejszej ochoty przesiadać się w Lagos. Tamtejsze lotnisko nie ma strefy tranzytowej, trzeba normalnie przejść przez odprawę paszportową, odebrać bagaż i nadać go ponownie. Wyszukaliśmy w internecie informację, że komuś tam udało się to zrobić bez wizy, ale Kris zadzwonił do ambasady naszego ulubionego kraju w Warszawie i dowiedział się, że wiza tranzytowa jest potrzebna. Czytaj dalej Łezka w oku
Archiwum miesiąca: luty 2013
Zagadka rozwiązana, więc możemy dalej relacjonować. Dotarliśmy do Johanesburga, nasze rowery też doleciały w całości. Przeżywamy szał pierwszych zakupów, pierwszy szok cenowy i pierwszy deszcz. Przed nami zadanie znalezienia noclegu. Odezwiemy się wkrótce, jak tylko kupimy lokalną kartę SIM.
Gromadka ojca Darka
No i wreszcie, po dwutygodniowym przedzieraniu się przez dzicz docieramy do Yaounde, wymarzonej cywilizacji. Mimo zmęczenia nie planujemy zatrzymywać się tu na dłużej. Dzień, dwa i ruszamy dalej – do Duali. Tam mamy dogadany nocleg u dwojga Amerykanów złapanych na coachsurfingu. Tu w Yaounde jesteśmy natomiast umówieni, że możemy nocować w bibliotece (dzięki afrykańskim znajomościom Zuzy z Lille). Jak to wyjdzie – nie wiemy, trochę się obawiamy, zwłaszcza że do 9 wieczorem siedzą tam ludzie i dopiero potem moglibyśmy się rozłożyć. No, zobaczymy wieczorem. Czytaj dalej Gromadka ojca Darka
Meldujemy, że żyjemy. Od dwóch dni jesteśmy w Yaounde i będziemy tu na pewno jeszcze do jutra. A może i dłużej, kto wie. Napiszemy coś później. Łucja też zadeklarowała, że napisze wreszcie coś na swoim blogu.
Po wczorajszym, fantastycznym, odcinku, dziś jedzie się fatalnie: męczące pagórki i wiatr wiejący w twarz. Na szczęście do Jaunde nie zostało już wiele – rano pokonamy brakujące kilometry. Noc spędzamy w dżungli. Jest trochę strasznie…
18
Spinamy się, żeby zrobić dziś 95 km i dotrzeć do Bafii, gdzie mieszka polska zakonnica. Na szczęście droga jest głównie w dół, wiatr w plecy, a chmury tłumią prażące słońce, więc jedzie się świetnie. Docieramy całkiem wcześnie do miasta, ale okazuje się, że siostra została przeniesiona do Konga. Noc spędzamy przy kosciele.