Setny dzień w Afryce nie żałuje nam wrażeń: rano, wizyta z kamerą na targu – z miejscowym przewodnikiem to zupełnie nowe doświadczenie. Na drugie śniadanie jemy suma i ruszamy do Ikom, gdzie znowu spotykamy się z naszym kolegą. Zostawiamy rowery w jego warsztacie, a nocujemy w jego domu w warunkach, w jakich jeszcze nie zdarzyło się nam spać, a nawet nie zdarzyło takich widzieć. Nigeria nas nie rozpieszcza.