W stronę Quissico

Luis uparł się, ze nas podwiezie kawałek. I tak mamy opóźnienie (przez moją chorobę) i będziemy musieli gdzieś podjechać, więc dlaczego nie tu? Wywiózł nas z 60 km. Dalsza jazda dziś – taka sobie. Gorąco i nie chce nam się, moje koło skrzypi, czekam tylko kiedy się rozleci i będę mógł, z czystym sumieniem, wrócić do RPA i na ostatni miesiąc osiąść na kapuścianej farmie. Psują się koleje rzeczy – mój aparat i kuchenka. Odkryliśmy za to lokalne wino. Zrobiliśmy teś pranie – to pozytywy. Tyle, że rzeczy długo schły i nie damy rady dziś nocować na plaży w Quissico.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *