Niesamowity Bagan

Muszę przyznać, że to miejsce naprawdę zrobiło na mnie wrażenie. A spodziewałem się najgorszego. Zwłaszcza po przybyciu do hotelu i tym, co zobaczyłem w mieście NyaungU, w którym się zatrzymaliśmy. Megakomercha i setki białasów, których przez kilka dni nie widzieliśmy. Zaczęło się od drobnego problemu: okazało się, że hotel mamy zarezerwowany dopiero od następnego dnia. Booking nie dawał już możliwości zmiany, na szczęście pan właściciel wykazał się większą elastycznością.

Rano wyruszyliśmy na zwiedzanie. Tu krótki wstęp: gdzieś w xi wieku Bagan zaczął panować nad znaczną częścią okolicznych ziem. Tutejsi królowie chcieli coś pozostawić po sobie, więc zaczęli masowo wznosić świątynię, a każdy następny chciał być lepszy od poprzednika. W ciągu 100 czy 200 lat powstało ich ok. 4000, większych i mniejszych, rozrzuconych na kilkunastu km kw.  pomiędzy nimi pałace, domy… miasto.  Z czasem to, co pomiędzy, szlag trafił. Było głównie z drewna, więc się spaliło albo korniki zjadły. Stolicę przeniesiono kilka razy. Teren porósł trawą i drzewami. A świątynie zostały.

Obcokrajowców ta przyjemność kosztuje 15 dolarów. Tak mówi przewodnik. Albo 20. Tak mówili Włosi, których spotkaliśmy w hotelu. Zatrzymali ich busik przed wjazdem na teren miasta i od wszystkich pobrali okup. W niektórych hotelach ponoć wymagają potwierdzenia uiszczenia haraczu do zameldowania. A od nas nic. Dzięki dokładnym mapom pojechaliśmy najboczniejszymi drogami i nie spotkaliśmy nikogo, kto by od nas zażądał opłaty. Dodam, że w całości idzie ona na konta chłopaków z armii, więc wcale nie paliliśmy się do płacenia, chociaż kaskę mieliśmy przygotowaną.

No i teraz o samych świątyniach. Wiem, że głupio to zabrzmi, ale… trudno to opisać. Generalnie z jednej widać szereg kolejnych. Im wyższa, tym więcej. Niektóre są zrujnowanymi budyneczkami ukrytymi w buszu. Inne potężnymi budowlami nawiązującymi do wzorców indyjskich, południowobirmańskich, czy jakich tam jeszcze. Nie pretenduję do bycia znawcą tematu i szczerze mówiąc, większość wygląda dla mnie bardzo podobnie. Zwiedziliśmy może z 10. I to było najzupełniej w sam raz. Do jednych się wchodziło do środka, na.inne się można było wdrapać. Czułem.się trochę jak Indiana Jones. Mam nadzieję, że zdjęcia pokażą więcej, gdy w końcu transfer pozwoli na ich dodanie (pewnie dopiero z Pl). Tu nawet nie chce się wgrać jedno zdjęcie na lead. Na razie kończę, a jeśli coś mi jeszcze przyjdzie do głowy to dorzucę później lub rano ( u nas już 21:07, czas najwyższy spać).

Jeden komentarz do “Niesamowity Bagan”

  1. Maniaki rowerowe małe i duże,
    bardzo się cieszymy, że u Was wszystko dobrze i że Wam się podoba. Łukasz dziękuje za życzenia – bardzo się ucieszył, właśnie wróciliśmy od Iwa, gdzie opijaliśmy z Głażkami jego (tzn. Luka) uro. Drążek się zwala ze schodów, więc kupiłam mu szelki i trochę go podwieszam. Lukrecja jak żywa! Ucałowania imieninowe dla Barbarii. Ściskamy mocno bardzo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *